Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 030.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zwykle w nocy przychodziły kresy, zrana je Brühl przeglądał i układał ad usum Regis. Heroicznie a nader łagodnie wyglądał w nich wojewoda, jako gwałtownicy i warchoły Czartoryscy i ich sprzymierzeńcy.
Król się nikomu nie dziwował, bo Polaków wszystkich niemal miał za duchy niespokojne, krom podskarbiego Fleminga, ale według Brühla, nad nim przemoc wywierali taką Czartoryscy, że nawet córkę jedynaczkę wkrótce wydrzeć myśleli. I król nad nieszczęśliwym bolał podskarbim.
Można sobie wyobrazić, jak w doniesieniach ministra wyglądało traktowanie o pokój z Czartoryskiemi. Radziwiłł wspaniałomyślnie wszystko chciał przebaczyć, podawał ręce obie do zgody, przystawał na wszystkie warunki, nadaremnie.
Czartoryscy go uwodzili... i nastawali na upokorzenie jego i zgubę.
Oni to zmusili Radziwiłła do ściągnięcia wojsk na swoję obronę, bo się chcieli posłużyć przeciwko niemu wojskiem cesarzowej.
August rozczulał się nad losem wojewody, nad jego umiarkowaniem, taktem, ofiarnością.
Zaciekawiony jak dramatem, król z dnia na dzień wyczekiwał nowych perypecij, zawikłań i z trwogą pytał ministra wieczorem, co jutro przyniesie?
Brühl śmiało zaręczał, że zwycięztwo zostanie po stronie tej, która w obliczu Boga zasłużyła na nie. Kapelan potem odprawiał mszą na intencją Radziwiłła, na którą minister przychodził, dla króla zawsze będąc katolikiem, i czekano dni następnych.
Zerwanie układów tragicznie opisano królowi i dopiero potem poczęły się opisy tryumfów Radziwiłła,