Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nigdy sobie nie wyobrażała, aby w świecie, do którego należał najpotężniejszy magnat na Litwie, taki ton i obejście się uchodzić mogły...
Miałaż się dziwić, że w domu matki obcesowo i grubjańsko czasem znajdowała się mała szlachta — gdy Radziwiłł i księżna tak sobie wydrapywali oczy przy ludziach?
Zdumała się mocno... gdzie miała szukać tego wykwintnego towarzystwa, za którem dusza jej tęskniła?



Nieszczęśliwym się mógł nazwać król August III, taka go piekła żądza powrócenia do Drezna, a nielitościwy minister Brühl, który robił z nim co chciał i zawsze umiał gniew pański od siebie odwrócić, pod rozmaitemi pozorami nie puszczał.
Niekiedy płakał rozczulony cierpieniem pana swojego, tak pragnął go zaspokoić, lecz tysiące drobnych przeszkód powrót tamowało.
Niemal codzień stęskniony kilkoletniem oddaleniem od swojej najmilszej stolicy, od swych obrazów, od swej opery — król pytał nieśmiało.
— Brühl, kiedyż my pojedziemy do Drezna?
Naówczas minister białe ręce łamał, padał mu do nóg i zaklinał go, aby był cierpliwym. Polaków niespokojnych odjechać tak nie było można, trzeba było na czas oddalenia, jakiś sposób obmyśleć aby Czartoryscy przeciwko najlepszemu panu niepodburzyli umysłów... Zaklinał o cierpliwość jeszcze.
Przyczyną zaś zwłoki było, że należało spustoszoną Saksonją tak na pozór urządzić, ażeby się wydawała nie zupełnie zniszczoną, tak jej usta zamknąć,