Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kilka dni potem za radą idąc swoich przyjaciół, choć wiedział że go biskup do siebie nie dopuści, chciał zadość uczynić obyczajowi i nie Massalskiemu ale pasterzowi owczarni do której należał, złożyć należne poszanowanie. Z wielkim więc splendorem udał się otoczony dworem licznym do pałacu biskupiego, który zastał zamkniętym, i oświadczono mu, że ks. biskup nie przyjmuje ani dziś ani jutro, a wkrótce nawet Wilno opuszcza dla objazdu dyecezji.
Tyle tylko że się ludzie przypatrzyli pańskiemu dworowi wojewody, który w takich razach z przepychem monarchicznym występował.
Na Antokolu, parę dni potem księżna się jeszcze dosyć ożywiona kręciła, bo Stolnik bawił i spodziewała się go widzieć. Ale ją w tem zawiodła nadzieja, gdyż nie mając tu co robić, Poniatowski z wujami razem stolicę opuścił.
Wyjechała zaraz za nim pani wojewodzicowa Mścisławska, opuściło Wilno osób wiele i hetmanowa już tu nie miała co robić.
Hetman pod rozmaitemi powodami wyjazd swój ociągał, bo mu się do Wysokiego nie chciało. Z Radziwiłłem nie widzieli się wcale przez dni kilka.
W tem, gdy księżna Sapieżyna, najmniej się tego spodziewała, bo książe wojewoda mało kogo odwiedzał, w czasie niebytności hetmana w domu, przyjechał książe wojewoda z uszanowaniem.
Nie przyjąć go nie było można, gdyż powozy gości, a było ich tego dnia dosyć, świadczyły, że z domu nie wyjeżdżała. Załamała ręce zniecierpliwiona, ale nawykła była faire bone mine à mauvais jeu