Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko, kazała go hajdukom zanieść do łóżka, a sama splunąwszy na pokoje swe powróciła.
Zawołała Tołoczkę, ażeby jej wytłómaczył co to wszystko znaczyć miało. Rotmistrz że i tak chciał się księżnie wyspowiadać — począł zaraz opowiadanie ab ovo, to jest od napaści Fleminga.
Księżna słuchała ciekawie, a gdy w końcu przyszedł do tego, iż znalezienie się z nim księcia i ujęcie się za nim hetmana — opowiedział, na twarzy hetmanowej, prawie radośne uczucie się zarysowało.
— Te Deum będzie śpiewał — rzekła — ale kto wie co potem — czy Tadeusza, nie zakwili.
Nie taiła się już przed Tołoczką ze swą animozją przeciw Radziwiłłowi, który jej przypisywał to, że Sapieha warty Trybunałowi odmówił, a choć to przełknął zrazu gładko, dławiło go po dziś dzień, że brata do posłuszeństwa sobie nie mógł nakłonić i przewodzić nad nim.
Po tej krótkiej zawierusze Radziwiłła ludzi pozamykano i kazano się im nie ruszać z kwater, ani w ulicach nie pokazywać, książe spokojnego i o niczem niewiedzącego udawał.
Z przeciwnej strony lamenty, skargi i odgrażania były nieustające. A że dopóki Trybunał trwać miał Wilno pozostawało w ręku Radziwiłła. Czartoryscy już tu nie mieli co robić, i lękając nowych zajść, wyjeżdżać postanowili.
O czem gdy wojewodzie doniesiono powiedział.
— Płakać po nich nie będę. — Baba z wozu kołom lżej. Z panem Bogiem.
Zaczęli się wszyscy pakować i zmówili wyruszyć