Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ten jak miał pistolet nabity w ręku, wprost się zmierzył do piersi Drehera i wystrzelił, a oficer pochwyciwszy się za serce, zawrócił się tylko, okręcił i padł krwią brocząc bruk.
Ludzie Fleminga zobaczywszy to, nie mogli się już powstrzymać, i wszyscy co w bramie stali dali ognia do wojewodzińskich, którym szczęściem oprócz jednego konia zabitego i kilku poranionych, nic się nie stało. Zabierało się tedy na formalny bój, któryby był mógł przybrać niebezpieczne rozmiary, ale młody kasztelanic...., który przez swawolę, komendę sobie nad oddziałem przywłaszczył, widząc że nie przelewki i poczciwego imienia swego na brudną burdę pożałowawszy, pierwszy uszedł, za którym i gromada z Goljatem popędziła.
Tołoczko właśnie przejeżdżał tędy, gdy się to odbywało i parę kul mu około uszów świsnęło. Wiedział on i słyszał to z ust samego księcia wojewody, iż burdy chciał uniknąć, a i hetmanowi o to szło, aby się brat jego zachował cum dignitate, miał więc sobie za obowiązek Tołoczko, który kasztelanica na oczy widział, pobiedz z tem do kardynalji.
Tu teraz o jakiejkolwiek dnia godzinie kto przyszedł zawsze pewien był jedno zastać, kielichy, wino i ludzi oszołomionych.
Wszedł rotmistrz, mocno kasztelanicem, który krewnym był i wojewody i hetmana, zakłopotany, wołając na głos o wojewodę.
— A toć ci nie uciekam! — zagrzmiał głos siedzącego pana. — Na cóżem ci potrzebny?
— Na rany Chrystusowe — krzyknął Tołoczko. — W. Ks. Mość jeden możesz to powściągnąć. Wszak