Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 015.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a ludzi nie mogąc dostać, nadaremnie tylko znużyli się i pomiarkowawszy, iż z tego książe nie będzie rad, ze śpiewami i hałasem odciągnęli precz. Tyle pociechy mieli tylko, że nienawistnemu człowiekowi, pieczeniarzowi Brühla dokuczyli.
Był to początek i próba, bo Sosnowski mała figura niewiele znaczył, i tyle tylko, że do ligi należał przeciwko Radziwiłłowi. Znaczniejszą i wybitniejszą rolę odgrywał w tej koalicji podskarbi Fleming, nie lubiony nawet przez tych co z nim jednej się trzymali klamki. Nazajutrz więc stanęła zmowa na pałac Fleminga napaść. Tu spodziewano się nieodmiennie wywołać bójkę, którąby potem na zaczepkę ludzi podskarbiego złożyć było można.
I tu już pierwszym znakiem tego, że się gotowała utarczka, był napływ gminu, który na placu się skupił zewsząd tu nadbiegając. Jeden i drugi oddział milicji przeszedł mimo bramy spokojnie, choć piechota podskarbiego się w niej pokazywała. Za temi jak za przednią strażą przyciągnął Goljat ze swemi śpiewając polsko-żydowską piosenkę satyryczną, którą Fleminga jako niemca prześmiewano.
Za pierwszym tym wystrzałem ku oknom pałacu na pierwszem piętrze, z których się szyby posypały, nastąpiło kilka innych, również na okna skierowanych.
Straż Fleminga, którą dowodził niemiec Dreher, młody oficer, odważny i rozjątrzony już ciągłemi zaczepkami i obelgami, jakiemi ich prześladowano, nie chciała znieść tego cierpliwie i Dreher z odwagą młodzieńczą wypadłszy z kamienicy, wprost na jednego ze strzelających się rzucił, konia mu za uzdę chwytając, aby go z sobą uprowadzić.