Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zumiał — wołała księżna — że książe z tą swoją pijatyką, którą mi męża do choroby zamęcza, stał mi się nieznośny. A gbur i impetyk, jakiego drugiego nie znaleźć.
Tym wybuchem szczerości, rotmistrz stał skonfudowany mocno.
— Księżna pani pozwoli, ażebym ja o tem nie wiedział — odezwał się zmięszany. Ja z obowiązku sługi pana hetmana i pani mej, którą weneruję, przyjeżdżam oznajmić, iż Trybunał feliciter ukonstytuowany, ale to tak świetnie i szczęśliwie...
— Wiesz waćpan wszystko? — przerwała mu księżna.
— Zdaję się, że chyba nie wiele kto więcej czem się pochwali — rzekł Tołoczko.
— Znajdujesz wszystko dobrem co książe zrobił — mówiła zaanimowana wielce hetmanowa — a cóż powiesz na to i co powiedzą nieprzyjaciele jego gdy się okaże, że książe na deputatów do przysięgi dopuścić kazał takich, których nigdy nikomu ani się śniło wybierać.
— Jezus! Marja! — zawołał Tołoczko — któż to hetmanowej doniósł... kogoż się to tyczy?
— A pan sędzia Aleksandrowicz — mówiła hetmanowa — a Romanowicz, a Gutowski??
Tołoczko, który szczegółów się nie dowiadywał, stał niemy. Bolało go i to, że księżna była tak informowaną doskonale i że zdawała się nie sprzyjać Radziwiłłowi.
Zafrasował się tem szczególniej, że o tych posłach nie wiedział.
— Ha! — odparł — pokornie — ja się chyba do dymissji podać muszę, kiedy jestem tak źle informowany.