Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko do ustępstw skłonnych, a wojewodę jako głuchego na wszelkie namowy i rady.

J. O. Książe Radziwiłł — mówił dalej manifest — nietylko żołnierzy swoich nadwornych do izby sądowej zbrojnie przystawionych i armat pod zamek sprowadzonych odciągnąć nie chciał, ale jeszcze większą ich przymnożywszy liczbę, przystęp szlachcie z manifestami i dekretami przeciwko deputowanym, a nawet niektórym sędziom zatamował. Także duchowieństwo ob metum sprofanowania diluvis sanguinis kościoła, nabożeństwa zwykłego odprawować bezpieczeństwa nie miało i duchowni deputaci do przysięgi accedere nie ważyli się.“

Cały manifest równie zręcznie tłumaczył to na korzyść Czartoryskich co było ich winą, jak zasługą wojewody w pohamowaniu się od gwałtów i naruszenia pokoju, zaprzeczał, a wymyślone opresje mu wyrzucał.
Protestował w ostatku, ale i tonem i obelżywemi wyrazami nie tak już raził jak pierwszy.
Czuć w nim było niezmierny ból, iż stronnictwo, które się za silne dosyć uważało, by wojnę wypowiedzieć Radziwiłłowskiej potędze, zostało zwyciężone, pokonano i Trybunał de facto ufundowany istniał.
Dla zerwania go potrzeba było absencji kilku deputatów przeciwnego obozu i kilku duchownych, ale zupełnego cofnięcia się większości i opatrzenia wojewody.
Tymczasem jawnem było po ukonstytuowaniu wedle obyczaju i dopełnionych przysiąg, iż Trybunał