Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla wszystkich był otwartym, miano jednak baczenie u drzwi, aby się nie wcisnęło nadto Radziwiłłowskich przyjaciół, którzyby tumult wywołać, lub protest publiczny mogli uczynić. I Tołoczko dostawszy się do drzwi parlamentować musiał ze stojącą u nich strażą, póki go wpuszczono. Ale, że sam jeden był i kilku tynfami poparł prawo swe wnijścia do kościoła i dano mu ingres bez przeszkody.
Katedra w tej porze dnia niezwykłej do nabożeństwa, niezbyt była przepełnioną, tak że część publiki posądzić było można o to, iż z rozkazu biskupa tu się znajdowała.
Dostojniejsi tylko, ciż co wczora, nie wyjmując pułkownika Puczkowa znowu w presbiterjum swoje zajęli miejsca.
Biskup fioletach tylko w komży i stule, ale z koronkowemi mankietami i koronkowemi obszyciami bogatemi, na tronie swym zasiadał. I tak samo jak wczora, zabrał głos namiętny przeciwko opresyi i dokonanemu już gwałtowi, który poparł tenże sam Narbutt, a po nim kilku innych stellae minores. Dopominano się iterum manifestu, który gotowym się znalazł i natychmiast odczytanym.
W tych wszystkich czynnościach, jedno się najwyraziściej czuć dawało, to pośpiech gorączkowy jakiś, jak gdyby się obawiano, aby gwałtownik ów, przeciwko któremu się porywano, nie najechał kościoła i protestujących nie rozpędził.
W manifeście nie pominięto pośrednictwa prez króla zesłanych rozjemców — księdza biskupa kamienieckiego i kasztelana połockiego, wystawując Czartoryskich ja-