Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cone oczy. Ile razy biskup żądania królewskie powtarzając wdzięczność obiecywał, uśmiechał się książe kanclerz.
— Nie żądamy żadnych łask tylko sprawiedliwości. Król J. Mość, extra szlachetnego charakteru, dobroci wielkiej, najmniejszej siły niema. Oszukiwany jest. Brühl robi co chce. Zgody z nim być nie może. Krajowe sprawy nie poprawią się. Popuszczamy pasa, zalewamy głowy, bezład i anarchja się szerzą jak zaraza. Trzeba temu koniec położyć.
Krasiński napróżno bronił króla i Brühla, zaklinał aby się nie rozdwajać, starać zbliżyć i t. p.
Powtarzane argumenta, prośby obietnice o postanowienie niewzruszone kanclerza się rozbijały.
Czartoryscy ani osobami swemi, ani przyjaciołmi nie chcieli uczestniczyć w Trybunale, pod pozorem, że gdzie był żołnierz Radziwiłłowski, tam żaden z nich życia pewien nie był.
— Pan wojewoda zaleje pałkę — mówił otwarcie kanclerz, a wówczas na wszystko gotów, i ludzi ma przy sobie, którzy się przed morderstwem ani gwałtem nie cofną. Od pierwszych czasów gdy Trybunały zostały postanowione przez Batorego, obyczajem było narodu pobożnego iż czynności każdego, rozpoczynały się od kościoła i modlitwy.
Katedralny kościół zwykle od rana do południa otwarty dla nabożeństwa, gromadził deputatów, palestrę, wszystkich w w mieście będących na solenną wotywę o „Duchu Świętym“, przy której miewał kazanie, w statnich czasach zwykle Pijar, i od 1750 roku też przysięga deputatów w kościele uroczyście się odbywała.