Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słudzy z półmiskami musieli odejść do kuchni, nikt nie myślał kończyć obiadu, ale za to wino pokutowało, bo je nalewano, rozlewano i wypijano z jakąś wściekłością, jakby gniew żarem swym wywołał nienasycone pragnienie.
Głowy już wprzódy podchmielone, teraz całkiem się pozamraczały. Młodzież odgrażała się do wojsk iść na Snipiszki i gotować je do boju.
Najdziwniejszym sposobem Sapieha hetman, który był tu przyszedł na chwilę, został przez wojewodę pochwycony, wyściskany i posadzony przy sobie, jako brat najukochańszy.
Napróżno mu się chciał wyrwać.
— Daj pokój, panie kochanku — mówił całując go — ja cię znam, ty się żony boisz, ale ty ją powinieneś trzymać ostro, bo to baba chytra jak wąż. Ona trzyma z Czartoryskimi, i w błoto cię wciągnie. Zostań ze mną.
Hetman tak się zląkł głośnych wynurzeń o żonie, że aby ich uniknąć wolał zostać przy wojewodzie.
Pić on pił, jak naówczas wszyscy, ale głowę miał słabą i zaraz w początku obiadu sobie dobrze podchmielił. Raz poczuwszy, iż mu zaszumiało, bez pamięci wypróżniał kieliszki starego wina, i coraz się więcej dla brata wojewody rozczulił. Niewiele zważano na niego, ale gdyby go słuchano, wnosić by wszyscy mogli, że ciałem i duszą do Radziwiłłowskiego obozu należy.
W istocie postanowionem było, żeby się trzymał neutralnie.
Dla wielu jego przytomność tutaj znaczyła, że warta honorowa dla Trybunału była zapewnioną,