Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czartoryscy się tego tak mało spodziewali, iż z początku sami nie wiedzieli co począć. Zgoda nie była w ich programie już gotowym.
Chciano doprowadzić do tego wojewodę, aby zawichrzył, dopuścił się gwałtu i usprawiedliwić manifest, który prowadził do konfederacji.
Ta, gdyby raz przyszła do skutku, Czartoryscy by w niej mieli broń przeciwko Radziwiłłowi, zarówno i królowi.
Gdy dnia naznaczonego, pełnomocnicy księcia kanclerza przybyli do biskupa, ciekawość warunków podbudzona była do najwyższego stopnia. Cisnęli się ciekawi, aby posłyszeć kondycje.
Odczytanie ich powitano milczeniem. Wymagania były niemal upokarzające.
Żądali Czartoryscy, aby sejmik kowieński, który zszedł zupełnie spokojnie, a obrano na nim bez kontradykcji Bohusza i Łopacińskiego ogłoszony został pro vacanti. Powtóre, aby sejmik słonimski, gdzie wybrano księcia podkomorzego litewskiego Hieronima Radziwiłła, jawnego i jedynego kandydata do laski marszałkowskiej, przeciw któremu Czartoryscy nie stawili nikogo, również pro vacanti został ogłoszony.
Tych dwu punktów, a szczególniej ostatniego, zdawało się Czartoryskim dosyć, aby zerwać układy, nie przypuszczali, aby pro honore domus nie ujął się wojewoda i nie uparł przy słonimskim.
Tymczasem rzecz była przewidziana i pełnomocnicy księcia prosili, aby to wziąść mogli ad deliberandum. Jeden z nich pojechał zaraz do kardynalji, obiecując powrócić wkrótce. Biskup Krasiński, który