Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opinała kokardami żółtemi i czerwonemi, wieleby na tem zyskała.
Gdy jej kobiety doradzały coś tyczącego się stroju, odpowiadała.
— Ja bo się ubieram dla siebie nie dla ludzi, dajcie mi pokój, mnie się to podoba i kwita.
Rozumie się, że Szklarska trzymała z Radziwiłłami.
— Czartoryscy i Flemingi do nas nanoszą niemczyzny. Niemczyzna a francuszczyzna to wszystko jedno.... to zaraza.
Tołoczkę jako nie umiejącego po francuzku, lubiła Szklarska, a w Bujwidzie się kochała prawie.
Wtajemniczoną będąc we wszystkie projekta Strażnikowej, Anielę pozyskać chciała dla Bujwida.
Panna do niej wstręt miała, bo się jej wydawała śmieszną, lecz wśród tych nudów uroczystych, jakie ją otaczały, była przynajmniej zabawną, i to jej pannę Anielę jednało.
Ale pomocą wielką matce nie mogła być, bo rzeczywistego wpływu na chwilę mieć nie mogła. Gdy stawała w obronie starego obyczaju, strażnikówna nie spierając się, zamykała w milczeniu.
Tymczasem rozwiązanie — przeciągało się. Tołoczko, mając w tem swą rachubę po trosze, a starając przymnożyć gości hetmanowej, która lubiła, ażeby się około niej zwijano i dworowano, chciał strażnikową namówić aby odwiedziła sąsiadkę hetmanową.
— A dajże mi pan rotmistrz, święty pokój. — Co ja tam będę robiła? wszystkie te lalki woskowe paplą po francuzku, a ja tego języka nie umiem i znać nie chcę. Będę siedziała jak malowana.