Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że nie podoła z nią, nie mogła bowiem pilnować jej ciągle, mąż poważny, uczciwy, łagodny, a energiczny razem mógł jeden ją ocalić, w skromnem domowem życiu uczynić szczęśliwą.
Poznała już charakter Anieli Koiszewska dostatecznie, aby wiedzieć, jak sobie z nią ma począć. Siłą na niej nic wymódz nie było można, trzeba było kunsztu zażyć i dać jej męża, któryby ją na dobrej drodze utrzymał. Strażnikowa o sfrancuziałem towarzystwie mówiła otwarcie.
— Bardzo ono ładnie i elegancko wygląda, ale płoche jest i na duszy zgubę godzi. Wolę, żeby córka moja nie tak pańsko i pięknie wyglądała, a Boga miała w sercu i tak żyła jak jej prababki.
Rozpatrywała się więc, zajmując niby procesem. Tołoczko, gdy o nim zasięgnęła wiadomości, nie podobał się jej głównie, że hetmanowej służył.
Szukała więc innego. Nastręczył się w Wilnie znajomość z nią robiąc, krewny daleki młody Bujwid starościc pogorzelski.
Przybył on do Wilna w imieniu ojca, aby atentować przy procesie, który miał z Przeciszewskimi.
Chłop był piękny, po staremu w bojaźni Bożej wychowany, a mówiło to za nim u strażnikowej, że ani słowa po francuzku nie umiał.. Wychował go starosta starym obyczajem na Alwarze i łacinie, kierując na prawnika i gospodarza. Prawnika z niego chciał mieć dla dogodności swej, bo nieustannie się pieniał i niezliczone miał sprawy, gospodarzem zaś musiał być, bo mieli na Żmudzi za Kownem dobra znaczne.
Zrobił z niego czego sobie życzył, bo Alojzy Buj-