Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kuźnicy, ale trafiła z deszczu pod rynnę. Znalazła tu hetmanowę, która towarzystwo młodych, wesołych dziewcząt lubiła, a tu wszystko było na francuzkim sosie.
Zrobiwszy naprzód znajomość z księżną, Koiszewska potem tak prawie jak odsunęła się od niej, aby jej córki nie bałamuciła.
Powszechnie się użalano nad losem panny Anieli, pod ciężkiem jarzmem despotycznej matki cierpiącej, ale z Koiszewską twardo było. Nie dawała sobie imponować nikomu, robiła co chciała, wedle przekonania.
Od zupełnego zerwania z Wysokiem, któreby było nastąpiło niechybnie, broniło to, że Koiszewska z córką, pobożną będąc, do parafialnego kościoła w Wysokiem jeździć musiała. Tu się spotykała z księżną, która przez litość nad panną, a trochę też aby na swem postawić, narzucała się Koiszewskiej.
Matka i córka, obie z sobą były nieszczęśliwe ale ani jedna ani druga zmienić się nie mogła. Strażnikowa została kobietą starego autoramentu, a panna Aniela innego świata dziecięciem.
Jedyną nadzieją matki było, że ją wydać potrafi za szlachcica takiego, o jakim dla niej marzyła, któryby ją uczynił szczęśliwą i od płochego towarzystwa oderwał.
Wiadomem było, że panna miała gotówkę pod poduszką, dwanaście tysięcy złotych, a oprócz tego i wioskę, chociaż ją różne obciążały zapisy i kondykta. Dwanaście tysięcy nie było do pogardzenia, panna też świeża, młoda, lubiąca elegancję, umiejąca szczebiotać i mogąca się podobać.