Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrozumiał August i rzekł żywo:
— Ale mamyż my pieniądze?..
— My je zawsze mamy — odpowiedział minister — ale ma je i skarb koronny, który za grzechy szlachty płacić powinien. Proszę Was, N. Panie, raczcie być spokojni, rzućcie na moje ramiona ciężar ten. Spodziewam się mu podołać.
Rozrzewniony August III, ukochanego ministra uścisnął, który zagarnąwszy papiery, natychmiast z niemi do pałacu swojego pośpieszył.
Tu rzucił się na kanapę, nie spojrzawszy nawet na nie i spokojnie zajął się nierównie dla niego więcej interesującą korespondencją, która na niego czekała.
Były to listy poufne, z których przynajmniej połowa zdradzała charakterem pochodzenie swe z buduarów i sypialni niewieścich. Lecz nie miały już one dla zestarzałego i wyżytego ministra żadnego uroku i siły pociągającej. Daleko ciekawszemi były tajemnicze notatki, które z różnych stron nadchodziły, donosząc o ludziach, o interesach, o intrygach, w które Brühl był mniej więcej wmięszanym. Umiał on ze wszystkiego korzystać i dla tego na wszystkie strony miał oko. Przez niego tylko robiło się to, co od królewskiej zależało woli, a August III tak był do tego przywykłym, iż nic sam przez się, ani przez nikogo dokonać nie śmiał bez Brühla. Jeżeli przypadkiem coś się pomijając go zrezolwowało, zawsze prawie stawał się potem cud, zrobione trzeba było potem przerabiać, odrabiać i odwoływać.
Brühl wcale się widocznie nie mieszał do tego, przychodziło to samo z siebie.
Niepospolitej potrzeba było zręczności, znajomości