Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Brühlu — wyjęczał — zostawmy to wykroczenie do rozpoznania w przyszłości. Tatarów mamy naprzód do pozbycia się ich.
Minister wiedział bardzo dobrze iż zarówno Tatarów i chrześcian, gdy się z niemi wojować nie chce lub nie może, pozbywa pieniędzmi. Żal mu ich było dla smarowania brudnych kożuchów Ordy, ale nie trwożyły go pogróżki.
Chcąc jednak uchodzić za wybawiciela i nową uzyskać u króla wdzięczność, musiał się zlęknąć dziczy pogańskiej choć na chwilę.
— Tak jest N. Panie — odpowiedział z surowym wyrazem twarzy — tak jest, naprzód wszelkie niebezpieczeństwo od Ordy usunąć potrzeba. Pozwólcie mi się tem zająć.
Wszystko zdaję na ciebie, ty jeden uratować mnie możesz — przerwał August. — Tatarzy muszą już stać na granicy, gdy my niemieliśmy ani przeczucia nawet tego co nas czeka. Tatarzy i kanclerz!!
— Brühl — naprzód, proszę cię, niech duchowieństwo nakaże nabożeństwo po kościołach dla odwrócenia od nas tej klęski, a potem....
— Zaczniemy od Boga — odezwał się minister — z westchnieniem potężnem. Myśl miałem tęż samę, a potem... weźmiemy się energicznie do dzieła.
Król się zająknął zamyślony, wymawiając z trudnością.
— Pospolite! pospolite!..
— Ja mam nadzieję, że pospolitego ruszenia potrzebować nie będziemy — przerwał Brühl. — Tatarowie są więcej na grosz, niż na krew łakomi. Któż wie?... może nam się uda...