Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bną, wpadł znienacka i kilkaset koni na pastwiskach pochwyconych, uprowadził.
Mieli więc Tatarowie aż dwa słuszne powody do wypowiedzenia wojny i grozili zemstą srogą, jeżeliby wynagrodzonymi nie byli. Lubomirski się do winy nie przyznawał i pretensji tatarskich zaspakajać nie myślał, a Czarnocki, choć sprawa głośną była, sianem z niej chciał się wykręcić. Ani z jednego ni z drugiego na razie nic nie można było wyciągnąć, a Tatarowie krzyczeli, że czekać nie myślą.
Król przewidywał już, że go dla Tatarów zatrzymać mogą w Warszawie.
— Brühl — zawołał król — potrzeba na to rychłego ratunku. Odjechać mi ztąd nie dadzą póki Tatarów żarłoczności nie zaspokoimy.
— Powiedzą, że się od Tatarów salwuję jadąc do Drezna, a ty wiesz jak mi tam pilno. — Sześć lat nie miałem ani jednego godnego mnie widowiska. Cleopida czeka na mnie.
Brühl stał wpatrzony w rozwity długi list hana i porozrzucane papiery, zdawał się dumać nad środkami obrony.
Król naglił.
— N. Panie — odezwał się wreszcie — kto się ośmielił papiery te, które tylko za pośrednictwem mojem dochodzić powinny W. K. Mości, wprost oddać do rąk Jego? Ja staram się zapobiedz aby Wam trosk próżnych oszczędzić. To spisek na spokój, zdrowie i życie W. K. Mości, ja się naprzód domagam ukarania tej zuchwałości.
August III zdumiał się nieco, ale z wdzięcznością przyjął to oburzenie Brühla.