Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ma zupełną słuszność — wtrącił Brühl. — Najlepszym jest jego adjutantem.
— Jak są z sobą hetmanowie nie wiem — mówił dalej starosta — sądzę jednak, że się zbyt nie kochają, a książe wojewoda wileński nie gustuje wcale w pięknej Magdalenie.
— Zły ma gust — wtrącił Brühl.
— Dał tego dowody nieraz — rozśmiał się Plater — hetmanowa polna nie zadaje sobie wcale pracy aby go pozyskała. Ma dosyć galantów, nie licząc męża.
Starosta urwał nagle i stał dobrą chwilę milczący.
— O stolniku słyszeliście zapewne? — zapytał głos zniżając.
— Jest w Petersburgu — rzekł kwaśno Brühl. — Familja stara się z niego zrobić wielkiego człowieka, którym on nigdy nie będzie. Nie wątpię tylko, że po ojcu i wujach zręczność wielką i umiejętność siedzenia w potrzebie na dwu stołkach, odziedziczy.
— Stolnik z Petersburga powrócił, jest w Wilnie i dworuje pilno około hetmanowej polnej.
— Ah! — zawołał Brühl — czy nie za wiele dwóch Sapieżyn na jednego Poniatowskiego. Wszakże wiadomo, że jest w wielkich łaskach u księżnej wojewodzicowej Mścisławskiej. Dosyć by było tej jednej?
Plater się rozśmiał.
— Przypisują mu nie tylko tę nową zdobycz — rzekł — ale nadzieję, że go cesarzowa na przyszłej elekcji pomiędzy kandydatów do korony ma postawić.
— To trochę za wiele! wybuchając śmiechem — zawołał Brühl. Grzeszycie mój starosto, zbytnią łatwowiernością. Komuż na myśl mogło przyjść tak po-