Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciołom swym płacił wielką wspaniałomyślnością, która u N. Pana uwielbienie dla niego wzbudzała.
— Dla tych to wrogów swych — mówił August z uniesieniem — Brühl zamiast domagać się na nich kary, prosi o przywileje i nadania.
Tak było w istocie, bo minister nawet od Czartoryskich biorąc zwykły haracz, i dla nich wyrabiał urzędy i starostwa złotodajne.
Po wieczerzy szczupłe kółko gości królewskich rozchodzić się i rozjeżdżać zaczęło, a Plater powrócił do swoich, aby tam rozmyślać o dziwach, które widział i słyszał.
Brühl nazajutrz jeszcze wezwał go do siebie, aby się dowiedzieć o drobnostkach, które dla niego miały znaczenie wielkie. Zapomniał był między innemi, zapytać o hetmana polnego litewskiego Sapiehę, a raczej o piękną żonę jego, która polityką męża kierowała. Wpływ jej do pogardzenia nie był.
Władała ona umysłami wielu, mówiono o wielce nią zajętym synu ministra Brühla, dla którego i ona słabość miała. Znajdowano, że król nawet, gdy ją spotykał, witał z galanterją i słodyczą na ustach. Tem też usilniej starano się ją oddalić od dworu.
Nazajutrz pierwsze pytanie staroście zadane jej się tyczyło.
— Piękna Magdalena, ale nie pokutnica — rzekł Brühl — jest-li w Wilnie? Oczy jej mogą zaważyć — a głos stanowić o zwycięztwie. — Dwaj hetmanowie powinni trzymać z sobą.
— Hetmanowa jest w Wilnie — odparł starosta — bo hetman tam przybyć musiał, a ona by go samego nie puściła.