Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyjawić. Starosta musisz tak ułożyć relację, aby ona go pocieszyła i uspokoiła? Rozumiecie?
— Ale ja — odparł starosta, wysłuchawszy lekcji jaką mu dał minister — nie potrzebuję się żadnym fałszem posługiwać. Rzecz jest pewna, że Radziwiłł per fas lub per nefas z trybunałem się utrzyma, a Czartoryscy zostaną przy manifeście. Z jednej strony będą lamenta, o których Puczków doniesie N. Pani, z drugiej hałaśliwy tryumf... bo z taką determinacją szaloną jak księcia wojewody, musi się choć chwilowo utrzymać górą.
— Szalona pałka, książę wojewoda — odezwał się Brühl — byli ludzie, którzy sądzili, że wojewoda pogrzebie miecznika, tymczasem cały duch i obyczaj miecznika przeszedł na wojewodę. Szczęściem mamy go przy sobie.
Brühl spojrzał na zegarek. Zciemniało się.
— Należałoby, abyś zaraz się stawił do króla — rzekł po namyśle.
— Gdzież króla mam szukać? — zapytał przybyły.
Brühl zmarszczył się nieco.
— Jest na wieczornej strzelnicy — rzekł cicho — dokąd tylko poufałych się dopuszcza, ale wy idziecie ze mną.
— Na strzelnicy wieczornej? — powtórzył starosta. — Brühl nie odpowiedział na pytanie, śpieszył się i wskazując drogę, poprzedzał przybyłego.
Musieli wnijść na wewnętrzny korytarz pałacowy, który właśnie oświecano i służba się po nim kręciła.
Zawrócili się razy kilka, przeszli pokoje puste, wszędzie pod nogami znajdując drogę kobiercami wysłaną. Naostatek ukazały się wschodki pod dachem,