Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie on tylko pogróżką, bo bić się nie myślą i wojny nie wypowiedzą.
Brühl słuchał obojętnie.
— I ja tak sądzę — westchnął minister. — Czy myślisz, że się zlęknie Radziwiłła?
— Nie — mówił dalej starosta — ale niewygodni są to śmiałkowie.
— Plan ich niedorzeczny, dziecinny — odparł Brühl, wzruszając ramionami.
— Nie sądzę — przerwał starosta, marszcząc piękne czoło. — Plany ich obmyślane są wybornie, idzie o to jak się wykonać dadzą. Idzie mu o zerwanie i niedopuszczenie ufundowania Trybunałów. Służyć to ma za pretekst później do zawiązania konfederacyi, przeciwko królowi, którego chcą detronizować.
— Jak im pilno — szepnął Brühl zimno. — Wszystko to mrzonki są próżne; konfederacja z pułkownikiem Puczkowem, kraj na nich oburzy. Po kraju mącić i wywoływać burzę łatwo, z nieprzyjacielem się wiązać, krajowi chcieć prawa dyktować, zuchwała myśl i nie roztropna. Detronizacja! — powtórzył smutnie. — Nie wiedzą więc, że z króla inna ręka niż ich zdejmie z jego skroni koronę.
Storosta spojrzał niespokojny.
— N. Pan wyjeżdża do Drezna — zapytał.
— Jak tylko będzie mógł on i ja — dodał Brühl — Cesarzowa pozwoli się przejechać i zabawić pułkownikowi swemu, ale nic więcej; a tymczasem któż wie, co może spotkać kanclerza?
Uśmiechnął się.
— Cóż Aloê? — zapytał.