Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwiłłowskich żywić i dawać im prowianty, ale Czartoryskim i ich partyzantom stawić czoło.
Dolewał do ognia oliwy ksiądz Biskup Wileński, kniaź Massalski, który w duchowieństwie polskiem, jak ludzie zapamiętali, podobnego nie miał i naśladowców dzięki Bogu, nie znalazł.
Dumą kniaziów Massalskich zwali wszyscy, która tem mniej uderzała, że państwo te ich łączyło się z powikłanemi interesami, brakiem pieniędzy i chwytaniem ich gdzie i jak się nadarzyło.
Oprócz tej pychy i lekceważenia ludzi, ksiądz Biskup miał temperament, obyczaje, sposób życia, który więcej przystał rozpuszczonemu wojakowi, niż pasterzowi owczarni i ojcu duchownemu.
Przepisów kościoła nie zachowywał wcale, ani sukni duchownej nie będąc wiernym, ani ślubom kapłańskim. Nosił się najczęściej po cywilnemu, francuzką modą, przy szpadzie chodząc, jako szef pułku swojego imienia.
We dnie zabawiał się jak najswobodniejszym trybem życia, używając pomiędzy rogówkami i robronami, a po całych nocach widywano go za zielonym stołem szaloną grę prowadzącego. Swoje i cudze, kapitulne i biskupie sumy, gdy w ręce jego popadły, nie były poszanowane. Frymarczył dobrami nie pytając, a w postępowaniu jego samowola nie znała hamulca.
Gwałtowny, namiętny, z kolei galant i grubjanin, niczem się wstrzymać nie dawał, a że mu pomocnicy potrzebni byli, takimi się jak sam otaczał. Duchowieństwo zacne i świątobliwe, truchlało ze sromu i grozy. Lecz najpoważniejszym ludziom, gdy się mu