Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozporządzenia wojenne, jak przed rozprawą krwawą, już się gotowały. Mówiono kto i gdzie ma zająć stanowisko, a ewentualność bitwy, przewidywali wszyscy. Miał książe hetman ludzi kilka tysięcy gotowych Czartoryscy się nie swoją milicją, bo ta się i Fleminga do niej włączywszy, nie równała Radziwiłłowskiej, ale cesarzowej nagotowaną siłę obudzili.
W Warszawie co już o tem na dworze królewskim głoszono i rozpowiadano, strach słuchać było.
Hetman Sapieha z żoną zawczasu chciał przybyć, ciesząc się jakąś nadzieją, że może chlubną rolę pośrednika lepiej odegrać od księdza biskupa Kamienieckiego.
Tchórzliwsze umysły zaklinały, aby niedopuszczając do konfliktu, pojednanie jakieś wyłatać, ale kto znał księcia kanclerza, grafa Brühla, a nadewszystko księcia wojewodę, ten mało w zgodę wierzył.
Zawczasu w Wilnie postrach panował jakby przed najściem nieprzyjaciela, a jak byli tacy co na ogień lecieli, to drudzy od niego uciekali. Tyle tylko, że Kamieńca nie fortyfikowano, ale nie wiele do tego brakło.
Księdzu biskupowi Kamienieckiemu, któremu król polecił medjacyje, kasztelanowi Brzostowskiemu, choć pierwszy szczególniej był zdolności wielkich i zabiegliwy a zręczny, nikt nie ufał, aby mogli co sprawić. Po księciu wojewodzie wileńskim, pasje grały, że go żaden rozum nie mógł powstrzymać.
Przyjaciele jego na humor pili i słuchać nie chcieli.
Postanowiono było z wojskiem cesarzowej zetknięcia się unikać, nawet je uchodzące po dobrach Ra-