Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kury się puszczać, to nie moja rzecz, a panny mi nikt do domu nie przywiezie.
— Jak to znać, że nie masz przyjaciółki — odparła księżna — dawnoby cię ożeniła.
— Ale ja mościa księżno, trudny jestem — rzekł Tołoczko.
— Czegoż wymagasz po swej przyszłej? — pytała hetmanowa.
— Rozumie się — począł rotmistrz — piękną musi być i mnie się podobać.
— Tak, to się rozumie, ale sądzę, że nadto wybrednym nie będziesz — dodała hetmanowa.
— Zbytniej młodości nie życzę sobie — ciąnął dalej — ale i zwiędłego panieństwa nie chcę.
— Dojrzałą dziewicę — rozśmiała się księżna[1] — No, zapewne i posażną.
— O to się ja targować nie będę — rzekł Tołoczko — będzie miała co pod poduszką, tem lepiej, a nie, nie odstręczy mnie to.
— No i rodzina dobra — pytała księżna.
— Juści z dobrego domu szlacheckiego musiałaby być — rzekł rotmistrz. — Do pańskich progów nie posunę się, ale krew dobra u mnie znaczy wiele.
— No, a charakter i temperament? — Dodała Sapieżyna w końcu.
— Mościa księżno — zawołał Tołoczko — a któż to się pochlubić może, iż charakter niewieści odgadnie, albo przeczuje? Na to potrzeba błogosławieństwa Bożego, aby nie wpaść w paszczę.
Westchnął.

— Dla tego — dokończył — przy tylu trudnościach, anim marzył o ożenku.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinna być kropka, albo następny wyraz no z małej litery.