Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oboje wybierali się do Wilna, chociaż, aby na fundowanie tego trybunału ruszyć z dobrej woli, na to potrzeba było niepospolitej determinacyi.
Ale któż jej ma więcej nad kobietę, której wszyscy służą na klęczkach??
Książe hetman starych sług, przyjaciół rezydentów z dodatkiem nowych i tych, których mu żona przyniosła z sobą, miał siła, a pomimo to księżna Magdalena strwożyła się, że ludzi nie miała.
Często do Wysokiego, do księcia zaglądający Tołoczko zdał się bardzo zręcznym i mogącym się przydać, szczególniej teraz w Wilnie. Szło o to, czy pan Rotmistrz zechce się zaprządz w służbę hetmanowej, która znaną z tego była, że obrożę kładła i obchodziła się despotycznie.
Przywabić pana Klemensa, zmusić do przebywania więcej w Wysokiem niż w domu, hetmanowej zdało się łatwą sprawą, bo dotąd co postanowiła kiedy, to się jej udawało zawsze. Tołoczko został zawojowanym łatwo, a na przyszłość otwierały mu się horyzonty szerokie i jasne.
Na taką fundację Trybunału jechać nie było rzeczą dla chudego pachołka pożądaną. Nie licząc tego, że bardzo łatwo można było guza oberwać... koszta same odstraszały. Miasto pod tę porę, nie wyjmując klasztorów, dworki mieszczan, aż do chałup, wszystko było zapchane, drogo płacone, niedostępne. Siano i owies, kto go sobie dostawić nie mógł, kosztowały sumy neapolitańskie. Tołoczko więc ani się myślał wybierać do Wilna, w głowie mu to nie postało.
Ale księżna postanowiła, że przy niej jechać musi i rozpoczęła manewrować, aby go skłonić ku temu.