Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 030.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak im stał się wszystkim potrzebnym, że bez niego było ani stąpić.
Prócz żony swej Kołłątajównej koligacye i pozawiązywane stosunki, związał się z braćmi szlachtą takim węzłem, jakby z jednego z nimi wyszedł gniazda.
Innemu tak jak na drożdżach nagle wyrastającemu zazdrościli by drudzy, a szukali w nim czemby go zmniejszyć mogli, ten, że dumnym wcale nie był, każdego poszanował, nie uchybił nikomu, więc mu się wszyscy ustępowali.
Nie było w powiecie człowieka, coby go nie znał nie bywał u niego, nie zapraszał do siebie, a nie cieszył się gdy go miał. Nosili go na rękach.
Rotmistrzowską kopertą zdawał się być zaspokojony, iż się o inny tytuł nie starał, choć człowiek w sile wieku i właśnie w tej porze życia, gdy ambicja ludzi popycha; nie dobijał się do żadnych funkcyj publicznych. W domu u niego też było czysto, dostatnio, pięknie, dla gości zawsze drzwi i serce otwarte, ale skromnie i po szlachecku.
Jednego mu brakło — to urodziwej i miłej jak i sam — gospodyni, której mu życzyli wszyscy. Mawiał w początku jakoby z żalu po chorążance nigdy się żenić nie miał, potem gdy nań nalegano, że gotów by, ale mu się nie wiedzie i szczęścia nie ma.
W samej rzeczy nadchodził dla niego wiek, kiedy pospolicie ludzie żenią, a nie człek sam siebie. Szukali wszyscy żony dla Tołoczki. A nie mogło być inaczej, gdyż Sapieha, hetman polny litewski, raz wraz się nim posługiwał; więcej zaś może sama pani hetmanowa, która mężem rządziła, domem i ludźmi trzęsła, bo była kobieta do tego stworzona.