Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wo — nie ulega wątpliwości, aby mnie przysporzył kłopotu i Wam N. Panie, a dwu starostw radoszkowskich niema.
— Wpiszcie mu inne! — odparł król.
— Kanclerz wyśmiewa się już — szepnął Brühl.
— O niegodziwy! niemiłosierny! — zajęczał August. To mnie tylko pociesza, że Wojewoda Wileński pomści się za mnie.
Brühl jakby nie bardzo temu ufał, zamilknął. Wniesiono uroczyście światło. Król nieco oczy przysłonił sobie i milczał.
— Tokarnię — rzekł — wyprawić do Drezna, jam do tej przywykł już. Chociaż nie wiem czy toczyć będę... nogi mi puchną.
— To przejdzie — odparł Brühl — a tokarnia nas uprzedzi.
— Myślistwo wypraw całe, poco by ono tu zostawać miało — dodał tęskno. — Ja nie wiem czy tu kiedy powrócę. Sejmy mi zrywali wszystkie. Może gdzieindziej szczęśliwszy będę z niemi. Zwoływać je będziemy do Wschowy do...
Zamyślił się król.
— Gdyby nie prusacy — przerwał Brühl — bylibyśmy się postarali o to, aby je zwoływać bodaj do Drezna. Wszystko byłoby przygotowanem do coup d’etat. Dziś się obawiam, aby nie było zapóźno, rozzuchwaliła się szlachta.
— A krzykliwi — wtrącił August — i głosy mają tak dysharmonijne, każdy z innego tonu.
— A im z nich kto otylszy, tem cieńszym śpiewa dyszkantem — rzekł Brühl.
— Masz słuszność! masz słuszność — począł August III