Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja go też cenię! — rzekł król — ho! ho! ale niech hollendrów się trzyma...
I znowu na wyjazd króla przeszła rozmowa.
— Warszawy żałować nie będziemy, ani stękać po niej — mówił minister.
— Lasów i Saksonja już mniejszych niema — rzekł August.
— A nasze buki N. Panie.
— A ich dęby? — odparł król.
Stojący za drzwiami sądzić mogli, że tu o największych polityki europejskich zagadnieniach mowa była i narada, bo nie wiedział może nikt, w jak małej dozie August III znosił poważne sprawy.
Do nich przecież służył mu ten Brühl.
On odpędzał od siebie te czcze troski, które dziś pozbyte, jutro powracały. Dla niego one nie miały wagi. On z łaski Bożej wyznaczonym był, aby dwa państwa starały się go uczynić szczęśliwym za to, że je wspaniale, majestatycznie reprezentował.
Bolała go strata prowincyj, zwycięztwa prusaka, lecz czemże to było? Chwilową fanaberją losu... który nieochybnie powiać miał wkrótce dynastją Saską.
Po co miał mówić o tem, co go gryzło i męczyło.
Brühl widocznie miał na dnie coś, czego wydobyć brakło mu odwagi.
— N. Panie — odezwał się przystępując bliżej stolika — nie chciałbym trudzić W. K. Mości, ale dla zapobieżenia aby się to nie odnowiło... chciałbym wiedzieć... jakim sposobem podpisy uzyskano dwa na Starostwo Radoszkowskie? O jeden z nich jam prosił W. K. Mości...
— No i podpisałem go — zawołał król.