Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawda, też na Litwie mąci i ów tak że na niego wszyscy się uskarżają.
— Ja go bardzo lubię — Panie Kochanku — zaśmiał się August III.
— Litwa za niego dała by życie.
— Poi ją całą — rzekł Brühl, i wino daje dobre?
— A jak strzela i na niedźwiedzia idzie z oszczepem! wykrzyknął król, pójdzie i na Czartoryskich....
— Pokaże się to na Wileńskim Trybunale, bo tam się oni zetknąć muszą...
— A biskup Massalski oleju do ognia doleje, — szepnął August.
— Mnie się zdaje, że ich samych sobie zostawić potrzeba — odparł minister.
Król pomyślał trochę.
— Domagają się Senatorowie, abym posłał od siebie pośrednika coby ich jednał.
— A któż podejmie się tego? — zapytał Brühl. — Między dwu takich zapaśników słabemu iść — zgniotą go.
Król spojrzał na niego szukając rady.
— Hm? mruknął.
— Biskup Kamieniecki wprawdzie się stręczy — dodał Brühl.
Na wspomnienie Krasińskiego, czoło króla powlokło się chmurką, nie odpowiedział nic.
— Wiesz — począł odpocząwszy, zmieniając nieco kierunek. — Com ja nie czynił, dla pojednania was wszystkich! Czartoryscy i ciebie prześladują.
— Tchnąć mi nie dają, ale przy Twej opiece N. Panie, nic mi zrobić nie mogą, błotem tylko ciskają na mnie, a ich płatni pisarkowie, paszkwilami mnie ścigają.