Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
39

pierwszy dzień słotnéj jesieni któryśmy przepędzili wlokąc się po błocie bez celu i kierunku.
— Idźmy! idźmy! — mówił dziad przyspieszając kroku, — jak najdaléj od téj przeklętéj ziemi gdzie siwych nie szanują włosów, gdzie pamięci ni serca nie mają, chodźmy do dzikich, na pustynię..... Tu powietrze zabijać musi bo trupy mieszkają. Ale przecież cały ród ludzki nie przegnił do szczętu, przecież gdzieś jest litość i Bóg i ludzie warci tego imienia? Mnie już nic nie potrzeba, mówił, — położyć się pod płotem i umrzeć, ale dziecko! nie byłożby komu dziecka powierzyć?
— Do pierwszych wrót kołataj, — powtarzał mi, — aleśmy nie rychło pod wieczór dwór jakiś napytali, dziad kazał mi się wieść wprost do izb, a tak był przejęty, że nie patrząc osób począł wołać od progu.
— W imie Chrystusowe jeśli Chrystusa znacie? stary żołnierz i sierota... nie kawałka