Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W obec niebezpieczeństwa Marja nabrała zimnej odwagi, jak ten majtek, co modli się wśród burzy, drży gdy bałwany biją o okręt, lecz rzucony na fale, chwyta deskę i ratuje się mężnie.
— Mnie? spytała pogodnie prawie — O! na szyderstwo więc wystawiła mnie Julja — Godzisz się mi to mówić — po niej! I sądzisz pan, że przyjmę jego miłość, miłość drugą, zmienną jak wasze uczucia wszystkie, że zdradzę przyjaciółkę? — Niespodziewałam się, żebyś pan do tego stopnia się obłąkał.
Jan nieumiał słów znaleść, niespodziewał się od łagodnej Marji tak przykrych wyrzutów, lecz zniósł je czując, że na nie zasłużył. Spuścił głowę.
— Winienem, rzekł i jako winowajca zniosę wszystko; lecz stało się. — To było nad siły moje. Cóżem winien, że wystawiony na próbę upadłem. — Odepchniesz mnie — to pewna, lecz i do Julji nie wrócę.
— Pan masz obowiązek. —