Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 287.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a Jaszko z Koniecpola i dwaj Szczekocińscy uszli szczęśliwie.
Najsrożej obwinionym był Hincza, bo do niego Strasz miał największy żal i oczernił go a okłamał wielce. Winny czy niewinny, wnosili wszyscy, że gardło dać będzie musiał za to, iż podejrzenie ściągnął na królowę.
Femka przez całą drogę usiłowała się wywiedzieć, gdzie uwięzionych zaprowadzono, lecz o tem nikt nie był świadom jaki los ich spotkał.
W drodze płakała królowa ciągle... ale chwilami łzy jej osychały, a myśl pracowała nad tem, jakby zwycięzko z tej walki z potwarzą wyjść mogła. Moc ducha powracała, liczyła przyjaciół na których rachować, ludzi, na których świadectwie oprzeć się mogła. Na czele ich stał ochmistrz Nałęcz Malski.
Poważnych niewiast wiele, które na zamku nieraz, czasu zabaw bywały, żony senatorów i ich córki mogła wezwać na świadectwo, z samych domowników i urzędników na zamku liczba wielka, nie pozyskana dla królewnej, a przyjazna Sonce, przysięgą oczyścić ją pewnieby nie odmówiła.
Zeznania dwóch biednych, strwożonych dziewcząt Kasi i Elży Szczukowskich, gdyby mękami na nich wymożono fałsze, nie mogły przeważyć świadectw ludzi poważnych i szanowanych powszechnie.