Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 252.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wianki sobie i swej pani, komornicy wyścigali się, przynosząc najświeższą wodę i najbielsze kołacze...
Sonka też była godzinami wesołą bardzo i śmiała się z innemi, nie miała żadnego powodu do smutku, a jednak na noclegi przybywając, skarżyła się Femce, że ją czarne myśli ścigały. Sama nie wiedziała zkąd one płynęły... Dziecię zostawiła zdrowem, chowało się nad podziw żwawe i rzeźwe, a piękne jak matka.
Femka rozpraszać się starała chmury i napędzała dziewczęta, aby panią zabawiały.
Więc śpiewano wieczorami i prawiono baśni, a często łapano i stare niewiasty, aby wróżyły, i dziewczęta, aby wiejskie swe proste zawodziły śpiewy, których królowa słuchała rada.
We dnie około wozów jadący komornicy nigdy wytrwać nie mogli spokojni, wyścigali się na popis, biegali, podrzucali oszczepy i obuszki, łapiąc je w powietrzu, ucierali się ze sobą, wesołe wyprawiając turnieje.
Nie postrzeżono się tak, gdy cel podróży, Medyka była już bardzo blizko. W starym wielkim dworze tamtejszym, dobrze znanym królowi i Sonce, otoczonym szopami i zabudowaniami na oba dwory miejsca było dosyć. Rozbijano też dla pośledniejszej czeladzi namioty, gdy było potrzeba. Król w lasach tutejszych zwierza pełnych różnego, nietylko polować lubił, ale po