Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 239.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być przekonanym, wiem imiona, nazwiska, dni niemal kiedy swawole na zamku wyprawiano... Daj mi Szczukowskie, co do nich dopomagały, Kaśkę i Elżę, a ja prawdy resztę dobędę.
Znowu król zdawał się przekonanym i smutnie zwiesił głowę.
Szczukowkie — rzekł — dobrze... ale jeśli je wezmą, popłoch pójdzie...
— Razem potrzeba komorników uwięzić — dodał Witold...
— Królowa w takim stanie, że podróży odbywać nie może — szepnął Jagiełło... Ludzie, ludzie...
Witold ruszył ramionami.
— Czyń teraz z królową co chcesz — przerwał z goryczą i niecierpliwością, ale gdy zeznają kobiety, że winną jest, naówczas natychmiast ją precz odpraw... Osadzę ją w Krewie albo w Nowogródku, gdzie było wesele, aby opłakiwała winę swoją.
Przebaczysz jej, gorzej cię wyśmieją ludzie. I tak szydzą już, że królem jesteś ledwie z nazwiska, a szlachta ci pod nosem przywileje szablami rozcina; dasz się jeszcze berkarnie zwodzić żonie?
Król zamruczał coś niewyraźnie. Zawrócili nazad ku zamkowi.
— Dziękuję ci za przestrogę i pomoc ofiarowaną — odezwał się Jagiełło po namyśle. —