na dole mieszkalnych, tylko tak niewymyślnego jak Jagiełło króla zaspokoić mogły. Przed przyjazdem jego powysypywano klepiska piaskiem, gdzie podłóg nie było, ściany wybielono... Za sprzęt służyły ławy proste, a stoły takież i police w murach... W królewskiej sypialni wysoko wysłane łoże z siana okrywały skóry... na stole paliło się kilka świec woskowych, stał dzban prosty z wodą i kubek srebrny.
W drugiej izbie obok przygotowano takie same dla Witolda łoże, a na przeciwko pokotem mieli się pokłaść towarzyszący dwom panom.
Reszta czeladzi mieściła się jak mogła na małem horodyszczu wśród wałów, a nawet po za niemi...
Noc była późna, Witold już wieczerzać nie chciał, powiadał się znużonym. Zdala pierwsze koguty piały... Ręce sobie podali i rozeszli się do spoczynku.
Jagiełło szedł do łoża z troską jakąś w sercu, wejrzenie ponure i ostre Witolda nic mu dobrego nie zwiastowało. Miał on przenikliwość czasem wielką i odgadł, że mu jakąś burzę z sobą przynosił... Pewnie skargi na Zbyszka i na Polaków, pewnie rady jakie na ich poskromienie. Lecz... zapóźno było rozhukanych wstrzymywać.
Legł król przewidując na jutro walkę, której nie lubił, czuł się słabym do niej. Słowem nie władał, a pokój tak kochał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 230.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.