Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spuścił głowę król i ręką zamachnął w powietrzu... Słów mu brakło. Nagle przejęła go jakaś groza i oburzenie, wstał...
— W mojej obecności, stu ich dobyło szabel i pargamin z krzykiem i wrzaskiem, jakby niemi mnie samemu grozić chcieli, na sztuki rozsiekali.
Królowa oczy sobie zasłaniając, padła na łoże, na którem siedziała i krzyk się wydobył z jej piersi.
Nastąpiło milczenie. Jagiełło zadumał się ponuro...
— Ujść musiałem z izby, — dodał — ścigany wrzaskiem i pogróżkami. Takim ja jestem królem i taka tu moc moja... Napróżno starałem się głównych z nich ująć podarkami i obietnicami. Obawiają się jedni drugich...
Potrząsnął głową.
— Chcemy tronu dla syna, będziemy musieli kupić mu go pargaminem. Będzie li miał siłę, sam go może szablą rozetnie...
Płakała królowa...
W tych łzach i smutku, wśród posłuchów z Wilna, że Witold się na nią odgraża, przyszedł na świat drugi syn Kaźmierz. Jagiełło sam lękając się wielkiego księcia rozdrażnić mocniej, gotów był ten nieszczęsny młyn Krzyżakom ustąpić, aby zagniewanego przebłagać. Królowa błagała go o to. I ją już strach ogarniał...
Wysłano rządzącego wszystkim biskupa Zbysz-