Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wuja, że tu nie król panował, ale duchowieństwo i szlachta... Miałże jej syn w kolebce już być zakuty w te kajdany, i taki cień tylko władzy odziedziczyć, który ojca czynił bezsilnym?
W tych godzinach znużenia i rozmysłów, gdy król spoczywał a chętnie słuchał rozumnej Sonki, kładła mu w ucho...
— Nie dawajcie szlachcie i duchownym więcej nic! Mają oni i tak zbyt wielką przewagę. Naśmiewa się z was Witold, że władzy żadnej nie dzierżycie, nie wyrzekajcie się jej dla syna. Przywiesili wszakże pieczęci w Brześciu do przyrzeczenia, iż syna naszego na tron wezmą. Pergamin chowa Biskup i nie wyda go im napowrót...
Jagiełło często sam nadto cierpiał na ten brak władzy, do której w Litwie był nawykłym, aby zdania żony nie podzielał. Sonka wymogła na nim słowo, iż nowych swobód nie nada... Król przyrzekł żonie i chciał dotrzymać... Z drugiej strony pamiętał, iż mu to Zygmunt rzymski wyrzucał, naśmiewając się z niego, iż sobie wszelką moc z rąk daje wydzierać... Jechał więc do Łęczycy z postanowieniem mocnem, oparcia się wymaganiom, choć wprzódy sam na nie się zgodził.
Wszystko tam miało zależeć od biskupa Zbyszka, a królowa ufała, iż stanie po stronie Jagiełły.