Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapomnieć mogła, że miała nieprzyjaciół i że groźba Witolda wisiała nad nią i nad tą srebrną kolebką jej syna, którą książe mu posłał.
Zaledwie przebrzmiały uroczyste okrzyki, król już puścił się na tę wędrówkę po kraju niezmordowaną, która mu znaczniejszą część każdego roku zabierała. Królowa została w Krakowie; ale nie była bezczynną.
Los przyszły syna ją obchodził...
Ochmistrz dworu, przy którym po raz pierwszy z ust królowej się wyrwało, gdy jej dziecię przyniesiono. — To przyszły wasz król... skłonił się potwierdzająco, ale dodał zarazem.
— Nadzieję potrzeba mieć, że go wybiorą panowie...
— Jakto, wybiorą? — odparła żywo królowa — przecież z prawa krwi panować musi?
— Nie, miłościwa pani — rzekł Malski. — Panujący nam król dożywotnio był obrany, jako mąż Jadwigi, której tron ten należał, a po nim kto koronę weźmie, pytać potrzeba ludzi. Oprócz tego Jadwiga z narzeczonym Brandenburczykiem tron miała przyrzeczony, a umowa dotąd zerwaną nie była.
Rzucona wątpliwość skłoniła królowę natychmiast do powołania biskupa Zbigniewa.
Oleśnicki potwierdził co mówił Malski, dodając, iż Polacy przez pamięć dla dobrego króla, zapewne innego nie uczynią wyboru...