Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przed sądem, z całem swem upokorzeniem i krzywdą.
Prawie gwałtem posadzono ją, aby coprędzej włosy bujne utrefić, dawała z sobą czynić, co sługi chciały. Jedwabna suknia złotem przetykana, dar ojcowski, klejnoty od niego, wszystko dobrano tak, wedle jej myśli, aby żaden podarek macochy, nie został użyty... Nastawała na to Jadwiga.
— Nic od niej! nic od niej! — powtarzała. Wszystkie służebne pomagały do przystrojenia dzieweczki, jedne wdziewały suknie i trzewiczki, drugie splatały włosy, inne rozpościerały suknie i dobywały naszyjniki, ozdoby rąk, pasa i głowy...
Sługom niemiło było widzieć ją, jak ona chciała, ubogo ubraną wobec oczów tylu. Mogło to obudzić gniew Jagiełły.
Naostatek, wszystko już było w pogotowiu, goście oddawna siedzieli za stołem. Ochmistrzyni sama też wystroiwszy się tak, aby wstydu królowi nie uczyniły, stała pogotowiu. Czas było iść. Blada, drżąca, z ustami zaciśniętemi, ofiara dała się prowadzić.
W Laskowcu stół był cały złotym sprzętem zastawny, a do koła niego siedzieli królowie, królowe, książęta i przedniejsi duchowni. Sala z rzeźbionym pułapem swym, i ścianami okrytemi obiciem, na którem naprzemiany widać było