Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przerzynał się przez kraj nieznany, na Wawel przybywał jak do domu.
Żywego umysłu, śmiały aż do zapamiętania, wesół, rozmówny, król duńsko-szwedzki Jagielle był na rękę, bo się podejmował Zygmunta przyprowadzić, służyć za pośrednika i odwagą a stanowczością swą w chwilach niepewności serca mu dodawał. Na zamku krakowskim on teraz więcej może niż Jagiełło gospodarzył...
Królowa też widziała go wdzięcznem okiem, gdyż lękała się, aby po Witoldzie nie zabrakło i Zygmunta, coby wiele świetności obrzędowi ujęło. Eryk zaś zaklinał się, iż bodaj miał sam po niego i żonę jechać do Węgier, sprowadzi go niezawodnie.
Gdy goniec Zygmuntów nadjechał, a na zamku zawieruszyło się niepokojem i król Jagiełło dotknięty tem niespodzianem wymaganiem, obrażony niemal, głowę tracił, Eryk uśmiechem lekceważącym go pocieszył.
Goniec donosił, że Zygmunt z żoną i dworem stał obozem w Starej Wsi za Szramowicami... Czasu było niewiele, natychmiast radzić musiano, a rady nie miał Jagiełło innej nad Zbyszka biskupa. Gdy inni milczeli i stali bezradni, on jeden znalazł zawsze lekarstwo i ratunek. Do niego w pomoc przybywał Eryk Pomorczyk, który nie wątpił, że słowem swem u Zygmunta zakładników i poręki zastąpi.