Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a jak pies przy nich czatuje... Gdy króla nie ma, a kiedyż on długo posiedzi w domu, dopieroż wesele i uczty, i śmiechy i pląsy i śpiewy... Niewiasty sobie dobrała takie jak sama... więc wczasu dobrego zażywają.
Plótł tak Strasz niestworzone rzeczy, zmyślając wiele. Słuchający głowami potrząsali, Cebulka jeśli nie wszystko, przynajmniej co ważniejsze Witoldowi powtórzył.
Przez dni kilka trzymano tak Strasza na dworze, nie dopuszczając go do księcia.
Naostatek Cebulka we cztery oczy mu powiedział, że Witold do służby swej przyjąć gotów, ale do takiej, do jakiej sam go wyznaczy.
— Z tego coście tu przynieśli — rzekł mu — widzi pan mój, że tam pilno czuwać potrzeba, a na dworze nie mamy nikogo, coby mógł patrzeć, słuchać i nas ostrzegać. Musicie tam powrócić nazad, to będzie służba wasza.
Zakrzyknął naprzód Odrowąż, iż jako człek rycerski inaczej się spodziewał, a na dwór Jagiełły za nic i nigdy powracać nie chce... Zaczął potem ostygać, a zemsta mu doradziła, bodaj podjąć się tego stania na straży...
— Służby na dworze nie przyjmę — rzekł — ale i bez niej w Krakowie siedzieć, na zamku bywać i o wszystkiem wiedzieć mogę — pojadę.
Wyprawiono więc z poleceniami Odrowąża, który ledwie do swojego Białaczowa zboczywszy