Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W Nowogródku już szaty i klejnoty, których jej obfitość wielką złożoną w darze, poczęła przywdziewać, stroić się i z widoczną radością okazywać w nich publicznie.
Z dawnych sług, jechała z nią jedna stara nieodstępna Femka, lecz liczna polska służba i dwór polski ją otoczył, z którym ciekawie i ochoczo zabierała znajomość.
Zręczny Hincza z Rogowa umiał tak radzić sobie, że ochmistrz dworu Wojciech Malski, Nałęcz, zaliczył go do służby pani. Dla Femki i dla niej był to jakby stary znajomy, i pierwszy on ofiarował się za pośrednika do reszty dworaków, za powiernika i poufnego sługę.
Cisnęli się zresztą i inni usiłując przypodobać, zalecić, pozyskać względy i obyczajem wszystkich dworów, zawiści i niechęci rodziły się już pomiędzy współubiegającemi.
W podróży król nie wytrwał u boku młodej żony... Gdy przebywać trzeba było lasy, woń mu zaleciała zwierza dzikiego, psy spostrzegł, łowców swoich ciągnących próżno, i dał się skusić. Królowa została sama, ciągnąć dalej powoli.
Nie okazała ztąd ani smutku, ani próbowała króla odwieść od ulubionej zabawy. Ofiarowała się nań czekać. Stary przyrzekał ją napędzić.
Na twarzy siedemdziesiątletniego nowożeńca, gdy znów uczuł się sam i swobodny, zaśmiała się radość dziwna. Z pośpiechem rzucił się w lasy