Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Miłościwy panie — odezwał się ze swą otwartością niekiedy szorstką i bezwzględną Oleśnicki. — Przypuściwszy, że przeciw wszystkim nam zechcesz siostrzenicę Witoldową poślubić, nie poślubiszże z nią mimo swej woli i wiedzy Witoldowych myśli i zamiarów? Tak blizka krewna, z jego ręki ci dana, przyniesie z sobą wpływ jego, złamie najmocniejsze postanowienia!
Przez krótką chwilę nie odpowiadał Jagiełło głowę trzymając zwieszoną... Podniósł ją potem zwolna i potrząsnął nią.
— Myślicie, — rzekł — że ja, dlatego iż was słucham, tak samo i żony i Witolda słuchać muszę i żem tylko do posłuszeństwa stworzony... Znacie więc mnie, a nie poznaliście jakim jestem... Słucham was, bo mi całe życie spierać się i walczyć ciężkoby było i wiem, że siła złego na jednego, nie przemogą. Po cóż daremnie mozoł sobie zadawać. Ale baba nie zapanuje nademną nigdy.
Zbyszek się uśmiechnął.
Na Krzyżakach więc znowu dokończono rozmów i Oleśnicki wyszedł, niewiedząc jakie będzie postanowienie królewskie co do ożenienia.
Przez kilka dni król unikał o tem rozmowy wzmianki.
Bawił się tymczasem przyszłym małżonkiem córki swojej Jadwigi... narajonym jej ośmio-