Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiem o niej nie słyszał. Nie swataliście mi jej wprzódy.
— Bo niedorosłą była. Witold nie wiedział, że miłość wasza chcesz mieć żonę.
— Dlaczegobym nie miał chcieć — odparł król. — To człowiekowi przyrodzona... Tylko mi Zbyszek i biskupi bronią tego i Papieżem mnie straszą, ale gdy mu się pokłonię, stary ojciec da pozwolenie...
Mówią, że cztery wiele... ale z pierwszą krótkom żył, z ostatnią jeszcze krócej, a co mnie o nią nagryźli!
Mów jak Sonka wygląda?
Cebulka począł wychwalać na nowo, czując że już wyobraźnię króla nią zajął i że mu jej niełatwo z głowy wybiją. Król słuchał bardzo uważnie, a ilekroć pisarz przestawał mówić, wyczerpawszy pochwały, poruszał głową i pomrukiwał.
— Mów jeszcze, co więcej?
Naostatek Cebulka mówić już nie miał co. Król się zamyślił.
— A będzie mnie ona miłowała? — westchnął ponuro, — bo młode to, a ja już... nie taki...
(Unikał widocznie nazwania siebie starym).
— Jakżeby tak dobrego pana nie miała kochać i niebyć mu wdzięczną, że ją wyniósł nad wszystkie inne! — rzekł pisarz.
Wpatrzony w pościel dumał Jagiełło. Myśl