Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na pościel padłszy, dwór odprawił, Cebulkę zostawiając przy sobie.
— Z listem mnie do waszej królewskiej miłości pan mój posłał, ale pisanie to tajemne jest — odezwał się pisarz.
— Mówże co w niem, boś ty je pewnie pisał sam — uśmiechnął się król.
— Boleje książe Witold bardzo, — mówił Cebulka, że w. miłości niebezpieczeństwo grozi.
Król się podniósł spierając na łokciu, oczyma rzucił do koła.
— Co? jakie?
— Od rzymskiego króla — mówił pisarz — bo to pan wielce chytry jest, kłamliwy i obłudny, a cokolwiek czyni, tylko dla siebie, nie dla miłości czyjej.
— Witold go nie lubi! — wtrącił zadumany Jagiełło — a przecie on mi wielkie ofiarował związki i korzyści.
— My o tem wszystkiem wiemy — przerwał z poszanowaniem Cebulka — ale jego się najwięcej bać należy, gdy takim dobrym się czyni...
Książe i o tem słyszał, a wie pewnie, iż rzymski król swatem chciał być.
Rozśmiał się Jagiełło.
— Wie Witold wszystko — rzekł — tajemnicy z tego nie robił Zygmunt. Córkę mi był gotów dać, albo wdowę królowę czeską.
— A w obojgu zdrada tkwiła — dodał Ce-