Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tych łachmanach — potrząsła zieloną sukienką wytartą — obwiesiłby mnie klejnotami!
Sparta na ręku Femka nic jakoś nie odpowiedziała.
— O! dla jednej Julianny ja nie będę się wypraszała! nie. Wiem, że się ona zje ze złości. Ona księżną, a Sonka królową.!!
I potrząsnęła za ramię wziąwszy piastunkę, domagając się odpowiedzi. Dumała w sobie zatopiona Femka.
— Widziałaś ty Jagiełłę? — spytało dziewczę...
— O! o! wiele razy i dawniej gdy jeszcze młodszym był i teraz — poczęła Femka przybita tą niespodziewaną wiadomością.
— Straszny on jest?
— A! nie — westchnęła piastunka — dobry nawet a powolny i szczodry... ale...
Tu pokręciła głową.
— Trzy żony miał! — wyrwało się Sonce.
Milczały obie. Księżniczka zamyślona, znowu ją uderzając po ramionach rozbudzić się starała.
— Mów ty mi o nim! — zawołała — ale prawdę, wszystko, bo ja wiedzieć muszę, komu mnie dadzą i co mnie czeka.
Westchnieniem naprzód odpowiedziała Femka.
— Boże mój miły — odezwała się — wszystko to jak sen chodzi po mojej biednej głowie!! Trzeba ci było wróżkę wyzywać! wczoraj jeszcze siedziałyśmy spokojne, a dziś.