Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raz jeszcze spojrzał na Cebulkę, który nie potrzebował słów wielu, ażeby pana zrozumiał. Miał już odchodzić, gdy książe wstrzymał go.
— Z listem jadąc — rzekł — staraj się go nie w Krakowie, gdzie nad nim czuwają klechy, ale na łowach gdzie przydybać. Będziesz miał czas i swobodę dobrze mu Sonkę opisać?
Potem mu już jej z głowy księża nie wybiją. Pośpiechu trzeba w tem, jak w każdej rzeczy; wyprzedzą nas, stracimy wiele. Jeżli kiedy, to dziś mi należy mieć tam pomocnika, bo wrogów ze strachu codzień rośnie!!