Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzdrygnęła się księżniczka.
— Nie chcę.
— Bo rozumu nie masz — odparł Witold. — Lepszego dla kobiety męża nad starego nie ma; wy młode wodzicie ich, zdradzacie berkarnie, a oni was po nogach całują.
— Nie tak mi pilno iść za mąż — skłamało dziewczę.
Witold się uśmiechnął i rękę podniósł do góry. Sonka rozśmiała się też trochę, ale wnet przybrała minkę seryo.
— Ty swej woli nie masz, ja wiem co dla ciebie potrzeba — zawołał — ojca twojego zastępuję. On mi nad tobą władzę zdał. Otóż mnie wydać cię za mąż pilno, abyś ty się sama nie oddała komu, gdy ci się głowa zawróci.
Sonka po dziecinnemu się śmiała. Książe chleb łamał niecierpliwie, napił się wody — pomyślał znowu.
— Wiesz, że ja twojego szczęścia chcę — rzekł poważnie. — Bezemnie ty wielkiego nie zrobisz losu. Ojciec za tobą wiana w ziemi nie da, bo go niema, chyba koszule i sukienki, a krasę mieć będziesz w posagu. Weźmie cię li małe książątko na Ruś, to już dla ciebie szczęście. Kto wie potem jakie losy cię czekają na małym gródku, z którego brat lub swat wyżenie lada dzień. Oto los twój, a będziesz rozum miała, ja ci ta-