Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

murów gromada, jak przed laty. Dolny się znacznie odmienił.
Ściany i baszty, które go otaczały, już nie prości murarze nieświadomi swej sztuki z dzikich kamieni, ale mistrze budowniczy z Niemiec i Polski sprowadzeni przerobili i upiększyli czerwonemi wysadzając cegłami, na wzór grodów krzyżackich.
Tak samo jak do koła miasta, grube mury w pewnych odstępach jeżyły się niższemi i wyższemi wieżami i basztami. Warowne bramy broniły wyskoki, z których przystępu do nich mógł oblężony nie dopuścić. Kopane rowy głębokie zbliżyć się do nich nie dawały.
Po za okólnemi mury miasta rozlegały się przedmieścia w ogrodach, zasiane uboższemi chatami. W pośrodku miało już Wilno powyznaczane ulice, rynki, targowiska, przy których szybko wznosiły się budowle z cegły i kamienia.
Przeważały jeszcze domostwa drewniane, ale i te już, na wzór polski, powiększać się i do góry dźwigać zaczęły.
Na zamku Witoldowskim widać było ład i zamożność, a surowe rządy tego człowieka co czas miał na wszystko, wglądał sam w rzecz każdą i nie dopuszczał samowoli niczyjej.
Przy niem też nie widzimy nikogo, coby śmiał i pokusił się wyręczać go i zastępować. Nie rządzi tu ani duchowny ni świecki ulubieniec, nie